Od Soliny do Szczecina

06-07-2017

06.07.2017 | 1 Minute Read

Rano powróciłem na szlak. Pogoda całkiem znośna było ciepło i mały wiatr, więc cieszyłem się, że coś podgonię.

Wyruszyłem ubrany w koszulkę z krótkim rękawem i krótkich spodniach. Po wyjściu z Mariny zaczął wiać chłodny wiatr, tuż za mostem zatrzymałem się i założyłem kurtkę a po niedługiej chwili zatrzymałem się drugi raz i założyłem spodnie sztormowe. Wpłynąłem na Zalew Włocławski i tak jak przewidywałem wiało i zrobiła się fala taka długa, bujało niemiłosiernie. Kto ma morską chorobę dziś na pewno by cierpiał, ja też cierpiałem ale nie z powodu choroby tylko wiatru. Cały dzień jak płynąłem nikogo na wodzie nie było, byłem sam. Przypomniało mi się jak jechałem w zeszłym roku do Ust Kut na Syberii że zrobiłem zdjęcie od wielu godzin drogi pustej i podpisałem „nie dość że sam w samochodzie to jeszcze sam na drodze”, teraz nie dość że sam w kajaku to jeszcze sam na zalewie. Po 19 przypłynąłem do mariny w Dobiegniewie i tu zostaję na noc. W 2014 r udało mi się oszukać wiatr na zalewie bo wstałem przed świtem i raniutko było bezwietrznie. Jutro zrobię tak samo.

(czas podróży 9 godzin, przepłynąłem 30km)