Od Soliny do Szczecina

11-07-2017

11.07.2017 | 1 Minute Read

Dzisiaj mija 21 dni od czasu gdy wyruszyłem na swoją przygodę kajakową, z moich obliczeń wynika, że w podróży czyli w kajaku spędziłem 214 godzin i przepłynąłem 858 kilometrów.

Oczywiście są to dane orientacyjne bo i kilometrów tak dokładnie nie spisywałem (czasami nawet nie wiedziałem gdzie jestem), i czasów, ale daje to jakiś pogląd ile za mną i ile jeszcze przede mną.
W nocy przeszły dwie burze i ranek był bardzo pochmurny. Od samego rana to samo co wczoraj, czyli wiosłowanie. Troszeczkę jestem znużony tym płynięciem i widokami (tylko trzciny i tatarak). Na Sanie i Wiśle cały czas coś się działo, a tu praktycznie trzeci dzień to samo, jedynym urozmaiceniem jest śluzowanie. Dziś spotkałem osobliwego człowieka. Zatrzymałem się przy jakimś gospodarstwie i zapytałem pana czy aby nie odsprzedałby mi wody i może chleba. Pan powiedział, że nie ma ani jednego ani drugiego, ale ma rower i może mi pożyczyć żebym sobie pojechał do wsi na zakupy. Oczywiście chętnie skorzystałem z okazji (zawsze to coś innego niż kajak). Po przyjeździe ze sklepu, pan zaprosił mnie do domu gdzie dostałem kawę i zjadłem śniadanie. W czasie rozmowy okazało się, że mamy wspólnych znajomych kapitanów którzy pływają pchaczami z barkami (jednak świat jest mały). Pan jeszcze opowiadał jak to dawniej barki z towarami pływały bardzo często ze Szczecina do Bydgoszczy i dalej. Miło się gawędziło ale mi czas w drogę, na pożegnanie dostałem od pana 4 pętka kiełbasy własnoręcznie przez niego zrobionej. Dalej już tylko wiosłowanie.

(czas podróży 9 godzin, przepłynąłem 40km)