
17-07-2017
Poranek chłodny, ale na szczęście bez deszczu. Tak jak sobie życzyłem wczorajszy kryzys został tylko wspomnieniem, wyspałem się i nabrałem sił.
Przy śniadaniu pozwoliłem sobie na chwilę refleksji, wygląda na to, że jeśli pogoda się nie zepsuje to powinienem jutro dopłynąć do Szczecina. Za każdym razem jak już kończy się przygoda to z jednej strony bardzo się cieszę z powrotu do domu, ale też trochę mi żal. Dobra, teraz nie ma, co się zastanawiać jak dopłynę to będzie czas na podsumowanie i refleksję. Póki, co pakuję obóz, plan na dzisiaj to dopłynąć do jazu w Widuchowej, tam Odra rozdziela się na zachodnią, (którą zamierzam płynąć) i wschodnią. Przepłynąć jaz i płynąć ile się da do Szczecina. Popłynę Odrą zachodnią, dlatego że łatwiej mi będzie dopłynąć do Szczecina a i z opisów wiem, że jest to kawałek dzikiej i nieuczęszczanej rzeki. Na noc zaplanowałem postój w porcie/marinie przed mostem granicznym. Będzie możliwość naładowania sprzętów, wykąpania się i zrobienia zakupów (kończy mi się woda i chleb). Tak, więc na wodę i w drogę, płynęło się bardzo spokojnie bez wiatru i deszczu, co jakiś czas mijał mnie zestaw barek i niemieckie wycieczkowe łodzie motorowe. Bez problemu dopłynąłem do jazu w Widuchowej, tu wyszedłem na ląd z zamiarem obejrzenia sobie stopnia i ewentualnie zapytania kogoś z obsługi czy bezpiecznie jest przepłynięcie na drugą stronę. Pan z obsługi powiedział, że nie będę miał problemów z przepłynięciem tak, więc skierowałem się na przęsło ze znakiem żeglugowym zakazującym przejścia. Przepłynąłem, tylko trochę mnie pobujało i już byłem na Odrze zachodniej, ten kawałek rzeki trochę przypominał Noteć. Oczywiście Odra jest ze dwa razy szersza, ale brzegi także są porośnięte trzciną i tatarakiem. Po drodze mijałem miasteczka po niemieckiej stronie ładne i zadbane. Wielkie rozczarowanie przyszło, gdy dopłynąłem do zaplanowanego celu na dzisiaj, czyli do portu przed mostem. Port zamknięty, a niech to jasna cholera, ale się załatwiłem. Powinienem zakupy zrobić wcześniej, bo przecież jeszcze na Odrze mijałem dwie duże miejscowości i nie było by problemu także z prądem. A tak, teraz zostały mi dwie kromki chleba i pół litra wody. No cóż na wyprawach trzeba pamiętać o podstawowej zasadzie, jeśli coś trzeba kupić lub zrobić nie wolno tego odkładać na później. W Rosji trzymałem się tej zasady i zawsze, jeśli tylko coś mi było potrzeba np. paliwo, czy jedzenie kupowałem wszystko na zapas żeby mieć dla siebie i jeszcze ewentualnie komuś pomóc. A tu zakupy jedzenia i wody zostawiłem na ostatni postój, no to mnie pokarało, pójdę spać głodny. Dobrze mi tak, na drugi raz może zapamiętam podstawowe zasady. Ostatni nocleg wypadł za mostem, jutro Szczecin i do domu.
(czas podróży 9 godzin, przepłynąłem 50km)